Witam na mojej stronie internetowej. Powyżej w menu znajdziesz informacje o moich zainteresowaniach. Dowiesz się co lubię robić, jakiej muzyki słucham i jakie książki czytam i tak dalej. Po stronie prawej znajdują się opisy moich wycieczek krótkich i długich. Niektóre strony są w przygotowaniu. Zapraszam.

Licznik odwiedzin




poniedziałek, 5 marca 2012

2002 PODLASIE

Wyprawa rowerowa

Pierwszy dzień wyprawy na Podlasie rozpoczął się deszczowo. Jednak, że postanowiliśmy tego dnia przejechać znaczną odległość nie mogliśmy czekać na poprawę niepewnej pogody. Kilkanaście minut po dziewiątej dosiedliśmy nasze dwukołowe „rumaki” i ruszyliśmy na ośmiodniową włóczęgę. Słońce pojawiło się dopiero po około trzech godzinach i do samego wieczora już nie padało.

Trasa wiodła przez Jeziorany, Reszel, Kętrzyn, Giżycko, aż do miejscowości Duły pod Oleckiem. Zatrzymaliśmy się w Świętej Lipce, w której byliśmy już wielokrotnie. Święta Lipka słynie z przepięknego, barokowego kościoła, odwiedzanego przez tysiące pielgrzymów z kraju i zagranicy. Każdy, kto odwiedza te strony powinien być w tym maryjnym sanktuarium. W Kętrzynie zatrzymując się przy potężnym kościele św. Jerzego zebrało nam się na chwilę wspomnień z przed kilku lat. Otóż z pod tego kościoła, co roku wyrusza Warmińska Piesza Pielgrzymka do Ostrej Bramy w Wilnie, której byliśmy uczestnikami. W Giżycku przejechaliśmy obok Twierdzy Boyen, potem przez ruchomy most łączący jeziora Niegocin i Kisajno. Niedaleko miejsca gdzie zginął św. Brunon z Krerfurtu nad brzegiem jeziora Niegocin podziwialiśmy ogrom wód Krainy Wielkich Jezior Mazurskich.

Po przejechaniu około 176 km na nocleg zatrzymaliśmy się na posesji młodego gospodarza nad malutkim jeziorem Dobskim 4 km przed Oleckiem.

KLASZTOR KAMEDUŁÓW ND JEZIOREM WIGRY

Drugiego dnia, chcąc skrócić sobie trasę ominęliśmy główną drogę prowadzącą do Suwałk. Błądząc po szutrowych, polnych drogach, zamiast zyskać, straciliśmy ponad godzinę. Do Suwałk dotarliśmy około godz. jedenastej, tam odpoczęliśmy przez chwilę, odwiedziliśmy miejscowy kościół oraz przejechaliśmy obok pomnika Marii Konopnickiej. Cztery kilometry za miastem w kierunku północnym, byliśmy w malutkiej wsi Szwajcaria znanej ze starożytnego cmentarzyska Jaćwingów, dawnych mieszkańców tych ziem. Następnym punktem naszej wyprawy był Wigierski Park Narodowy z przepięknym klasztorem Kamedułów nad jeziorem Wigry. W XVIII w. mnisi ci posiadali wielkie majętności. W 1999r. gościem klasztoru był Ojciec Święty Jan Paweł II. Widzieliśmy jego sypialnię, prywatną kaplicę, inne miejsca gdzie przebywał. W Sejnach niestety nie udało się nam wejść do sanktuarium maryjnego, znanego dzięki figurze tzw. „Madonny szafkowej” często odwiedzanego przez pielgrzymów z Polski i Litwy. Sejny w znacznej części zamieszkane są przez mniejszość litewską. Tego dnia, po przejechaniu około 120 km, nocowaliśmy w lesie na skraju wsi Giby przy drodze do Augustowa.

KANAŁ AUGUSTOWSKI
Trzeci dzień rozpoczęliśmy etapem wiodącym główną drogą w kierunku Augustowa. Przejechaliśmy most na Czarnej Hańczy, a następnie opodal jeziora Serwy dotarliśmy do słynnego Kanału Augustowskiego. Towarzyszył on nam przez kilka kilometrów jazdy leśnym traktem, aż do wsi Studzieniczna. Znana dzięki położonej na wyspie kapliczce z kopią obrazu Matki Bożej Częstochowskiej stała się miejscem licznych pielgrzymek. Pomnik papieża Jana Pawła II ustawiony tuz nad brzegiem jeziora przypominał o jego wizycie w tym miejscu w 1999 roku. Stąd już blisko do Augustowa, miasteczka cieszącego się popularnością wśród turystów. Liczne szlaki piesze i rowerowe, a zwłaszcza przepiękne szlaki wodne uczyniły zeń znanym ośrodkiem wypoczynkowo – sportowym. Tego dnia pokonawszy około 73 km dotarliśmy do wsi Wrotki, leżącej między Kanałem Augustowskim, a szosą prowadzącą do Białegostoku. Umywszy się w misce na podwórku u jednego a tamtejszych gospodarzy, nocowaliśmy w lesie.

Czwarty dzień rozpoczęliśmy od wizyty w Biebrzańskim Parku Narodowym. We wsi Dębowo minęliśmy miejsce gdzie Kanał Augustowski łączy się z rzeką Biebrzą. Teraz towarzyszyły nam rozległe obszary bagienne. Drogi były szutrowe, a w prawie każdym gospodarstwie prowadzono działalność agroturystyczną. W wiosce o nazwie Kopytkowo spotkaliśmy kilka dziewcząt, biorących udział w spływie kajakowym, które wspomogły nas mapą Parku Narodowego. Stamtąd próbowaliśmy przejechać jeden ze znakowanych szlaków prowadzących do rezerwatu „Czerwone Bagna”. Jednak po kilkudziesięciu metrach zrezygnowaliśmy, gdyż szlak był zbyt podmokły jak na nasze obładowane rowery. Można poruszać się tam jedynie pieszo. W Goniądzu skorzystaliśmy z „wymuszonej” gościny u pewnych państwa, gdzie zjedliśmy obiad. Jadąc dalej zależało nam bardzo na zobaczeniu twierdzy Osowiec, wybudowanej przez władze carskie w XIX w. Jednak przyjechaliśmy za późno, a w dodatku okazało się, że bez przewodnika, którego wynajęcie znacznie przekraczało nasze możliwości finansowe, nie wpuszczają żadnych zwiedzających. W takiej sytuacji nie pozostało nam nic innego jak udać się dalej. Przejeżdżając przez Knyszyn, Krypno, gdzie znajduje się sanktuarium pielgrzymkowe, dotarliśmy w końcu do „perły podlaskiego baroku” jak piszą niektóre przewodniki – Tykocina.

TYKOCIN
Po zwiedzeniu kościoła, przejechaniu się zabytkowymi uliczkami miasteczka udaliśmy się do klasztoru, który okazał się Domem Opieki dla Kobiet Chorych Umysłowo. Przypadkowo spotkana, mająca właśnie dyżur pielęgniarka zaopiekowała się również nami. Wskazała prysznic, poczęstowała herbatą, udzieliła porad turystycznych, zorganizowała miejsce na rozbicie namiotu na placu ośrodka. I tak po pokonaniu około 99 km zakończyliśmy czwarty dzień podróży.



Piąty dzień po śniadaniu w stołówce rozpoczęliśmy od ruin jednego z największych zamków nizinnych w Polsce, opisywanych w „Potopie” H. Sienkiewicza. Udało się nam zajrzeć do słynnej synagogi żydowskiej, po raz drugi przejechać most na Narwi oraz zobaczyć pomnik Orła Białego upamiętniającego uchwalenie orderu pod tą nazwą w XVIII w.

POMNIK ORŁA BIAŁEGO W TYKOCINIE

W Choroszczy zwiedziliśmy Muzeum Wnętrz Pałacowych, do cerkwi nie udało się niestety wejść, gdyż była zamknięta. W Białymstoku nie byliśmy długo. Wizyta ograniczała się do przejechania główną ulicą miasta, zwiedzenia XIX wiecznej katedry, wybudowanej mimo zakazów carskich oraz barokowego pałacu Branickich, w której mieści się Akademia Medyczna. Supraśl, malutka miejscowość na wschód od Białegostoku była kolejnym punktem naszej podróży. Znana dzięki XVI wiecznemu prawosławnemu monasterowi męskiemu.

PRAWOSŁAWNY MONASTER W SUPRAŚLI

W tutejszych księgozbiorach odkryto słynny XI wieczny kodeks zwany supraskim. Gdy próbowaliśmy na ulicy po „spartańsku” zjeść kolację, niespodziewanie zostaliśmy zaproszeni na darmowy poczęstunek przez właściciela miejscowej restauracji. Tam okazało się, że kelnerem jest zapalony rowerzysta, który wraz ze znajomymi odbył kilka wypraw do krajów bałtyckich, a obecnie zamierzają udać się do Chin. Rozmowom mogłoby nie być końca. Po stwierdzeniu, że na powrót do Olsztyna pozostało nam niewiele dni postanowiliśmy ruszyć prosto na Białowieżę. Noc spędziliśmy w Puszczy Knyszyńskiej, pokonując tego dnia około 72 km

PUSZCZA BIAŁOWIESKA
Dzień szósty. Ledwo złożyliśmy namiot zaczął padać deszcz, który towarzyszył nam do południa. Było mokro, zwłaszcza w butach. Do Puszczy Białowieskiej wjechaliśmy od strony wsi Narewka. Bez mapy, kierując się jedynie drogowskazem chcieliśmy dojechać do Białowieży. Jadąc złą drogą zabłądziliśmy, co zostało stwierdzone po pewnym czasie. Wróciwszy kawałek, spotkaliśmy dwoje młodych ludzi dzierżących w rękach szczegółową mapę. Okazało się, że jadąc dalej wcześniej obraną drogą przekroczylibyśmy granicę z Białorusią nie wiedząc o tym. Teraz po konsultacji postanowiliśmy jechać na skróty. Do wieży widokowej dotarliśmy siedząc na rowerach. Dalej, pojawiające się kładki, drewniane kłody, bagniste zapadliska były jednocześnie atrakcją turystyczną, jak i przeszkodą, którą należało pokonać, prowadząc obładowane rowery. Do Białowieży zamiast wczesnym popołudniem dotarliśmy około godziny osiemnastej. W jednym z butików poprosiliśmy dwie młode, sympatyczne dziewczyny, by nam ugotowały makaron. Po zobaczeniu wioski pełnej typowych dla wschodnich rubieży chatek, ruszyliśmy do Hajnówki, zahaczając po drodze o zamknięty już rezerwat żubrów. Umyliśmy się w restauracji. Po przejechaniu około 123 kilometrów zorganizowaliśmy sobie nocleg na łące wśród pasących się krów.

Dzień siódmy. Tego dnia utrudzeniem w podróży był silny, przeciwny wiatr oraz od czasu do czasu padający deszcz. W Bielsku Podlaskim udało nam się zwiedzić trzy prawosławne cerkwie oraz bezpłatnie muzeum regionalne mieszczące się w ratuszu. Dalej trasa wiodła przez Wysokie Mazowieckie i Zambrów. W tym ostatnim miasteczku pod wieczór złapałem „gumę’. Na naprawę straciliśmy około dwóch godzin. Dalej ruszyliśmy około 22.00. Tutaj okazało się, że miałem problem również z lampką. Nocna jazda bez oświetlenia w moim rowerze doprowadziła nas do przedmieść Łomży, gdzie około 2.00 w nocy rozbiliśmy namiot. Pokonaliśmy tego dnia około 138 km.

Dzień ósmy. Niedziela. W gotyckiej katedrze łomżyńskiej uczestniczyliśmy we Mszy Świętej. Niedaleka jazda do Nowogrodu wymęczyła mnie trochę. Tam wprosiliśmy się na gościnę do jednego z gospodarzy, miłośnika rowerzystów. Odwiedziliśmy również skansen kurpiowski. Szybka jazda przez Myszyniec, Rozogi, Szczytno, Pasym doprowadziła nas w końcu do Olsztyna, gdzie byliśmy około dwudziestej drugiej. Pokonaliśmy około 160 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz